Cordovan w kolorze whisky jest jedną z ciekawszych i ładniejszych skór na buty. Kupiłem go jakiś czas temu razem z klasycznym No 8 – był przeznaczony na paski do zegarków, efekty można było zobaczyć parę miesięcy temu w tym wpisie. Ponieważ klienci zwykle wybierali ciemny cordovan, postanowiłem spożytkować duży płat whisky który mi został i się kurzył.

Oglądając niewielki płat skóry stwierdziłem, że nie starczy na całe cholewki, stąd też mój pomysł łączenia z zamszem. Zaniosłem skórę do pracowni na Chmielną i razem z TJ ustaliliśmy, że taki kawałek powinien starczyć na oksfordy łączone z zamszem, najwyżej jeśli będzie brakować – powiedział TJ – nie zrobimy nakładanych nosków, tylko samo przeszycie i zdobienie, co zaoszczędzi kilka centymetrów skóry. Zależało mi na dynamicznym bucie, wybrałem kopyto które TJ zmodyfikował tak, aby miało widoczne zaznaczone krawędzie na czubku. Moim ideałem był but z japońskiej pracowni Yohei Fukuda:

Tak to sobie mniej więcej wyobrażałem, poza wysokim obcasem w którym lubują się Japończycy.

Po jakimś czasie miałem możliwość zobaczenia gotowych cholewek i kopyta:

Cholewki były bardzo ładnie uszyte, kopyto posiadało widoczne krawędzie na których mi zależało.

Ze zdziwieniem stwierdziłem, że po uszyciu cholewek pozostał jeszcze spory kawał cordovanu widoczny w tle… tak to wygląda kiedy polega się na swoich amatorskich wyobrażeniach. Mogłem zamówić buty całe z cordovanu i dać skórę do wykroju cholewkarzowi – zapewne by się udało rozmieścić wszystko tak, aby starczyło.
Jeśli nie, kombinowalibyśmy z zamszem. Trudno, najwyżej zostanie znowu na paski do zegarków.

Odbiór butów nie obył się bez przeszkód, przy finalnym malowaniu boków podeszew, pracownikowi TJ kapnęła na cholewkę farba tworząc ciemną kropę wielkości dziesięciogroszówki. Było to dzień przed Wielką Renowacją – TJ stwierdził, że oczywiście zajmie się tym aby plamkę wywabić, ale ja uznałem, że najlepiej jak sam wezmę buty i skonsultuję się z chłopakami z Multirenowacji – pobawiłem się w domu z kosmetykami, ale efekt nie był zadowalajacy i po imprezie odebrałem jeden z odplamiaczy który usunął plamę, choć moje wcześniejsze szlifowanie papierem ściernym  i męczenie skóry różnymi preparatami pozostawiło delikatne odbarwienie skóry. Na szczęście jest to na zgięciu buta i nie jest aż tak widoczne. Cordovan ma różne przejścia tonalne koloru, więc niewprawne oko nic nie zauważy, zresztą wyznaję zasadę, że buty są do chodzenia i mają się zużywać, także różne ślady i otarcia tworzą ich historię, w tym przypadku historię przedsprzedażową 😉

Gruby cordovan sprawił, że kopyto nie jest aż tak wyostrzone na czubku jak to sobie wyobrażałem, liczyłem też, że czubki będą bardziej prostokątne, co pasowałoby do „kaczych dziobów”. Wniosek z tego jest prosty – jak chcesz buty w stylu któregoś z zagranicznych mistrzów, zrób je u zagranicznego mistrza – nie ma co na siłę namawiać na pewne rozwiązania które nie są typowe dla konkretnego warsztatu, bo można się nie dogadać (w czym nie upatruję niczyjej winy). Najlepiej wybierać ze sprawdzonych wzorów które można zobaczyć jako gotowe buty w pracowni, tak było z moimi trzewikami które wyszły pod tym względem świetnie. Na zdjęciach refleksy światła sprawiają, że czubki wyglądają agresywniej niż w rzeczywistości:

Buty, jak to u TJ mają rewelacyjne dopasowanie od pierwszego założenia. Podparcie stopy od wewnątrz, długość, wygoda użytkownia, wszystko jest na najwyższym poziomie, nie ma mowy o jakichkolwiek obtarciach, czy rozchodzeniu/łamaniu buta.

But od spodu jest bardzo ładnie wykończony, co jest standardem u TJ, po pierwszym krótkim wyjściu podeszwa prezentowała się w taki sposób:

Zdecydowałem się na kontrastowe szycie pasa z podeszwą, jak się znudzi można zabarwić na brązowo:

Bardzo istotną rzeczą w wizualnej dynamice buta jest kula pięty, zwróćcie uwagę o ile dynamiczniej but by wyglądał gdyby obcas był cofnięty, a kula przyjęła kształt pięty:

Tak czy inaczej buty są dosyć zgrabne, w typowym ujęciu widać linie TJ:

Ciepły cordovan doskonale sprawdzi się w jesiennych warunkach, buty użytkuję często, na pewno nie będę ich wystawiał na tak agresywne warunki jak trzewiki od TJ, ale jeśli zdarzyłoby się, że wyląduję w nich w środku mokrego i zaśnieżonego miasta, wiem że dadzą radę.