Tytuł wpisu może być trochę mylący, bo są to jedne ze starszych butów jakie posiadam. Dla świeżo upieczonych amatorów angielskich butów firma Loake to często pierwsza marka którą kupują i synonim dobrej (czyli głównie innej od polskiej) jakości obuwia. Podobnie było ze mną – moje dwie pierwsze pary angielskich butów to właśnie popularne Loaki. Mimo iż dziś mam zupełnie inny pogląd na umiejscowienie Loake w rankingu prestiżu marek to buty te darzę dużą sympatią i nie uważam, że był to zły zakup.

Kiedyś moim priorytetem zakupowym było skorzystanie z dobrej okazji cenowej, a nie świadome dobieranie poszczególnych elementów. Miało to swoje dobre i złe strony – w przypadku Loaków wyszło to na dobre. Czarne oksfordy (czyli buty z zamkniętą przyszwą) stoją wysoko w hierarchii formalności obuwia. Opisywane buty mają ażur i nakładany nosek, ale i tak są moimi najbardziej formalnymi butami – z racji tego, że w pracy nie mam obowiązku noszenia formalnego ubioru, moimi codziennymi butami są brązowe, bordowe i inne mniej oficjalne kolory łączone z luźnymi zestawami.  Poza pracą też wybieram takie kolory, a czarne oksfordy zarezerwowałem na okazje takie jak wieczorne wyjścia, śluby i inne formalne okazje.

Jeśli spojrzycie na to zdjęcie, zauważycie, że Loaki wyglądają jakbym spędził nad nimi co najmniej wieczór z materiałami do polerowania i szklanką whisky:

Jak jest w rzeczywistości? Loaki te pochodzą z dosyć niskiej serii marki, w związku z czym mają skórę z korygowanym licem, która dodatkowo jest polerowana. Nie są oczywiście lakierowane, ale na co dzień wystarczy dobrze przetrzeć je szczotką, aby szybko usunąć wszystkie zanieczyszczenia i buty wyglądają dobrze. Jeśli do tego dodamy odrobinkę pasty to efekt jest taki jak na powyższym zdjęciu. Oczywiście wprawne oko od razu zauważy, że jest to taki typ skóry, ale w sytuacjach w jakich użytkuje te buty, pozornie niekorzystne cechy wychodzą na plus, dlatego też jak pisałem na początku, zakup uważam za udany z perspektywy czasu.

Cholewka i podeszwa wykonane są bardzo starannie, nie odbiegają wykończeniem zewnętrznym od serii 1880. Jeżeli rozważacie obuwie z tej serii to warto pamiętać o właściwościach opisywanej skóry, czyli pewna plastikowość, skóra nie jest zbyt komfortowa i trochę czasu może trwać rozchodzenie. Pasta nie wnika dobrze w skórę i trzyma się powierzchniowo na polerowanej skórze. Sama podeszwa nie jest zła i prezentowała się w nowych butach tak:

Tuż po zakupie zaniosłem je do szewca i zostały podklejone gumą – to moje jedyne buty które tak potraktowałem, ale i tutaj wyszło to na plus, gdyż nie ma problemu ze ścieraniem podeszwy, a podejrzewam, że  jakość kruponu podeszwowego w tej serii nie jest najwyższa.

Buty są zrobione na kopycie Loake 3625 w tęgości F, rozmiar 9. Kopyto to jest dosyć komfortowe tzn. osoby z szerszą stopą nie powinny mieć problemów z butami w tęgości F. Jeśli chodzi o podbicie, to jest już klasyczniej, ja nie mam wysokiego i jak zaciągnę sznurowadła to jest optymalnie. Warto wziąć pod uwagę, że 3625 nie jest zbyt długie – zwykle noszę 8.5, tutaj 9 i mam lekki luz. Tak prezentuje się kopyto w porównaniu do wysokiej serii Loake 1881, model Hilton w rozmiarze 8,5F (która uwaga, ma dosyć długie kopyta, zalecam kupować co najmniej pół numeru mniejsze) na kopycie Mayfair:

Tutaj w porównaniu z legendarnymi ( 😀 ! ) forumowymi loafersami marki Nunes Corea:

Tak prezentuje się zestaw z tweedowymi spodniami (dzisiaj nie jestem do niego przekonany):

Do zestawów skoordynowanych z szarymi spodniami jak najbardziej:

Podsumowując – jeśli szukamy budżetowych butów na niezbyt częste wyjścia, wybór jest ok. Szczerze mówiąc, jeśli chociaż co drugi pracownik korporacji zakładałby je co drugi dzień do pracy, nasze ulice byłyby o wiele ładniejsze :) – niestety tak nie jest i na co dzień trzeba zmagać się z chorymi wizjami polskich projektantów, czyli rumcajsopodobne, kaczkowate i inne koszmarki.

Na koniec tradycyjnie wariacje na temat prezentowanych butów.

Z Chronoswissem, trochę przeostrzone:

..i z paskiem mojej produkcji: